Boston. Przedszkole taty zwane MIT


Nie zmyślałam specjalnie, tak po prostu wyszło. Helena zrozumiała, że Massachussets Institute of Technology to nie uniwersytet taty tylko przedszkole taty. I właściwie tylko z powodu tego nieporozumienia wykazała zainteresowanie dla gmachu bliskiego sercu Tomaso, który spędził w nim dwa lata (bynajmniej nie w wieku przedszkolnym). Gdy przejeżdżaliśmy wzruszeni przed MIT, zmęczeni całodzienną podróżą, Helena podniosła krzyk, że nie odjeżdżamy, ona CHCE ZOBACZYĆ PRZEDSZKOLE TATY.

Parkujemy, zostawiamy w samochodzie cały nasz bagaż i zmęczenie, wchodzimy do hallu. Jest pięknie i Helena to docenia, dając nam czas nasycić się portretami noblistów i ogłoszeniami o najnowszych tendencjach na uczelni. Wygląda przez okno: TATO, TO BYŁ TWÓJ PLAC ZABAW?

Dziewczyny urządzają sobie wyścigi na długim korytarzu, pomiędzy laboratoriami, w których na naszych oczach (szklane drzwi i okna) powstają nowe rakiety kosmiczne, baterie gotowe naładować naraz pół miasta, a może bomby, miejmy nadzieję, że nie. Na ‚placu zabaw’ studenci przeprowadzają jakiś latający eksperyment.

TATO, IDZIEMY TERAZ DO TWOJEJ SALI? No to idziemy do sali, wchodzimy do przypadkowego pomieszczenia, zachwycamy się staroświeckimi tablicami, takimi jak na Harvardzie. Sprawdzamy, czy krzesła wygodne i czy przez okno widać plac zabaw. 

Na podłodze jednego z korytarzy położono kolorową mozaikę. TO TAK JAK U MNIE W PRZEDSZKOLU, TEŻ MAMY KOLOROWĄ PODŁOGĘ!

Są i toalety, na których widnieje napis: ‚Toaleta damska, ale jeśli masz potrzebę neutralnych toalet zwróć się do ekipy MIT gender studies’. W łazience warszawskiego przedszkola są już o krok dalej. Znajduje się tam gender neutral łazienka i nawet nikogo to nie dziwi. 

Dodaj komentarz