Na ryby!


Oczekiwania są ogromne. Trójka z naszej czwórki nigdy jeszcze nie była na rybach, a szykujemy się do tego od dawna. Od roku rozkochujemy się w łososiu z Pacyfiku. Poznaliśmy jego rozmaite oblicza na Alasce, od tej pory łosoś jest w naszej rodzinie postacią kultową. Gdy nic nie jest w stanie pocieszyć Amalii (ach, problemy dwulatki!), otwieramy Canadian Geografic na stronie przedstawiającej Indianina rozwieszającego łososia sockey w wędzarni. Amalia uspakaja się w mig. Jeśli chodzi o mnie, kupiłam na Alasce przepiękną książkę dla dzieci, którą Tomaso skwitował: obrzydliwy przelew krwi. Helenka jest nią zachwycona, na niej brutalność przyrody nie robi najmniejszego wrażenia.
Przebywamy teraz w rajskiej dolinie, w nieskażonym przez człowieka lesie, woda czystsza niż Mazowszanka w butelce. Wypływamy na pogrążone w ciszy jezioro Rock Lake. Ta wyprawa musi zakończyć się sukcesem.


No dobrze, nie musi. Mimo wysiłków, żadna ryba nie wpadła w nasze sidła. Strasznie słaby ze mnie wędkarz, choć zabawa była wyśmienita. Zresztą, jak pomyślę, że miałabym sobie radzić z żywą rybą, to jakoś mi nieswojo. Na kolację – kurczak.

Reklama

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s