Statua Wolności – największy manekin świata

Moja córka kocha manekiny. Dokładnie jak Pippi Lansgstrump, która z tak wielkim entuzjazmem potrząsała ręką manekina, że ręka odpadła i trzeba ją było wykupić za złotą monetę. Helena wita się ze sztywnymi damami w każdym sklepie, bawi się z nimi, wydaje rozkazy i narzeka, gdy się jej nie słuchają. Z daleka wypatruje też figurki przed sklepami: w szczególności Indian, kowbojów i niedźwiedzie. Nie przepuści, każdą … Czytaj dalej Statua Wolności – największy manekin świata

Podwodny deser z Groton

Nie mogłam wyciągnąć Heleny z muzeum łodzi podwodnych w Groton. Na pomoc przyszedł nam muzealny sklepik, a w nim foremki do czekoladek w kształcie… łodzi podwodnych. Wieczorem zajechaliśmy do naszego nowego domu na Brooklynie, wyciągnęliśmy foremki, wtopiliśmy czekoladę. Zakomponowaliśmy z pomocą borówek amerykańskich scenę p.t. głębiny morskie i zjedliśmy ją ze smakiem na cześć podwodnych kucharzy, którzy ponoć najlepiej gotowali z całej amerykańskiej armii. Wystarczy … Czytaj dalej Podwodny deser z Groton

Atlantyk, podwodny świat

Nie powiem, żebyśmy nie zauważyły z moją siostrą mundurów przystojniaków spacerujących po Atlantyckim porcie Mystic. Zauważyły i skomentowały. Mundury niby to marynarki wojennej, ale w kolorze błota. Zażartowały nawet bezmyślnie, że to marynarka rzeczna, bo Mystic leży nad rzeką, niezwykłej zresztą urody. Żarty się skończyły, gdy dojechałyśmy do pobliskiego Groton i zobaczyłyśmy na własne oczy tutejszą jednostkę wojskową. Ogromną, pełną umięśnionych żołnierzy ćwiczących brzuszki na … Czytaj dalej Atlantyk, podwodny świat

Boston. Przedszkole taty zwane MIT

Nie zmyślałam specjalnie, tak po prostu wyszło. Helena zrozumiała, że Massachussets Institute of Technology to nie uniwersytet taty tylko przedszkole taty. I właściwie tylko z powodu tego nieporozumienia wykazała zainteresowanie dla gmachu bliskiego sercu Tomaso, który spędził w nim dwa lata (bynajmniej nie w wieku przedszkolnym). Gdy przejeżdżaliśmy wzruszeni przed MIT, zmęczeni całodzienną podróżą, Helena podniosła krzyk, że nie odjeżdżamy, ona CHCE ZOBACZYĆ PRZEDSZKOLE TATY. Parkujemy, … Czytaj dalej Boston. Przedszkole taty zwane MIT

John, we are tourists.

No i mamy. Zjedliśmy kolację w obracającej się w kółko restauracji na wieży CN w Toronto a teraz oglądamy Niagarę z dwudziestego siódmego piętra hotelu, po spacerze w dzikim tłumie turystów. A John proponował inne opcje: niszowe, oryginalne, dla miejscowych. Aż w końcu zrozumiał, że chcemy tego, czego chce milion turystów, bo – przyznajmy się – WE ARE TOURISTS. I bardzo nam to pasuje. Czytaj dalej John, we are tourists.

Wysepka na Wielkich Jeziorach

Spotykamy Johna przed Tim Hortons. Tim Hortons to nie jakiś tam bar, tu w Kanadzie Tim Hortons to punkt odniesienia, to instytucja. Jeśli się już gdzieś spotykać, to tu. Nie trzeba nawet wchodzić do środka, chodzi tylko o okazanie szacunku.Wsiadamy na łódkę Johna i już po chwili mkniemy wodami zatoki Georgian Bay na jeziorze Huron. Tutejsze widoki przypominają Mazury, choć wiemy, że gdybyśmy wypłynęli na … Czytaj dalej Wysepka na Wielkich Jeziorach

Wildlife in Alaska

Alaska to najdziksze miejsce, w jakim byłam. Na każdego mieszkańca przypada 6 niedźwiedzi. Przy każdym wejściu do puszczy trzeba się zarejestrować i powtórzyć na szybko reguły zachowania w przypadku spotkania z niedźwiedziem brunatnym oraz czarnym. A warto poświęcić temu chwilę, bo czarnego należy zakrzyczeć i zdominować, a przed brunatnym udawać, że cię nie ma. Gdy czarny podejdzie, skopać go i walczyć. Gdy podejdzie brunatny, położyć … Czytaj dalej Wildlife in Alaska

Skagway. Lodowiec oglądany ‚z grzbietu osiołka’

Tomaso przychodzi na obiad spóźniony i od samego początku pogania kelnerów, kucharza i nas. O coś chodzi, ale nie wiadomo jeszcze o co. Mówi, że dogadał się z jakimś gościem, pojedziemy na osiołku do dawnego miasteczka. Nie, nie tego, o którym myślę i które już widziałam rano na wycieczce rowerowej, tylko do innego. Hm… a skąd on wie, co ja zwiedziłam na wycieczce rowerowej? No … Czytaj dalej Skagway. Lodowiec oglądany ‚z grzbietu osiołka’

Ketchikan, Alaska. Kobieta Mgła

Zgodnie z legendą Kobieta Mgła przyczyniła się do trudnego losu łososia, wędrującego z oceanu w górę rzeki. Kobieta Mgła łowiła łososie zanurzając wiklinowy kosz w wodzie. Nosiła je do namiotu dla swojego indiańskiego męża. Pewnego dnia mąż źle się z nią obszedł i kobieta odeszła wraz ze swym koszem pełnym ryb w górę rzeki. Na darmo ją gonił. Prześlizgnęła się przez jego palce niczym mgła … Czytaj dalej Ketchikan, Alaska. Kobieta Mgła

Rejs Vancouver – Alaska

Wydaje mi się, że podczas podróży dookoła świata należy odwiedzić miejsca, które leżą ‚nie po drodze’. W żadnej innej sytuacji by się ich nie odwiedziło, a to nie ma okazji, a to za daleko. Dlatego w ramach kontynentu Ameryki Północnej nalegałam na Alaskę. Wybraliśmy rejs statkiem Silversea Cruises z południowej Kanady, wzdłuż brzegu na północ. Po tygodniu dotarliśmy do Seward, 2000 mil od Los Angeles, … Czytaj dalej Rejs Vancouver – Alaska