Podobno Kanadyjczycy myślą o wakacjach z odpowiednim wyprzedzeniem. Podobno za nic nie damy rady znaleźć kempingu w wymarzonym parku Algonquin, a na dziko tam nie można nocować. Nasi brazylijscy przyjaciele nie są w stanie opanować kanadyjskiej mentalności i dlatego wybierają się tam od ośmiu lat i jeszcze nie dali rady. A ja? Ja nie dam rady?!
Z początku zaczęłam ostrożnie się czaić: kupiłam mapę, przejrzałam portal, coś tam sobie wyczytałam. Zadzwoniłam do informacji i dowiedziałam się, że nic z tego, nigdzie nie ma 3 wolnych miejsc na kampery pełne polskich dzieci i podróżników żądnych wycieczek kanadyjką.
Pani z informacji nie wiedziała jednak jaka jest moja alternatywa: 17 osobowa rodzina u mnie w mieszkaniu. Jednak warto trochę się postarać o ten kemping.
Po kilku dniach tak się wkręciłam w polowanie na park, że miałam już wypisane kalendarze rezerwacji wszystkich pojedynczych miejsc na każdym kempingu. Wyłuskałam grupki po trzy miejsca na odpowiedniej wielkości kampery, posprawdzałam parametry (szambo, woda, prąd, widok), uporządkowałam od najfajniejszego do takiego, co ani jeziora ani drzew, tylko widok na autostradę.
Siadłam przed filmem i czekam na północ, ponieważ rezerwować można na równo 5 miesięcy przed przyjazdem, ani dnia wcześniej. Północ minęła, okazało się, że trzeba czekać do siódmej rano. Szybko iść spać, wstać do płaczącego dziecka, wstać po raz drugi, zostać w amoku u dziecka, ale wysłyszeć budzik w moim pokoju.
O 6.45 budzik, karta kredytowa, lista kempingów, naładowany komputer. 7.00.01 klikam na miejsce nr 55. Za późno, zajęte! 58, jest! Jakiekolwiek inne z wolnych siedmiu na tym kempingu… nie ma. Kicha.
Plan B: przechodzę do rozwiązania nr. 2 czyli prawie najfajniejszego. Miejsce 192, jest! Miejsce 196, mam! Trzeciego nie mogę zarezerwować póki nie skasuję starego 58. Panika! Kasuję, łapię w locie miejsce 200 i padam na poduszki.
Na śniadanie idę dumna jak paw. Szaleństwo Ontario całkowicie mną zawładnęło, udało mi się z początkiem marca zorganizować wakacje w sierpniu. A potem okulary spadły mi do talerza.
Miodzio!
PolubieniePolubione przez 1 osoba